Wszyscy na Lwiej Ziemi byli zachwyceni mną. Ciągle podchodzili do mnie i pytali się jak się czuje, czy mogą mnie potrzymać itp. Trochę mnie denerwowało, lecz przyznaję: było miło być oczkiem w głowie wszystkich lwic. Minęły 3 tygodnie. Leżałam przy brzuchu mamy i patrzałam jak Kopa goni motyla który wleciał przypadkiem do groty. Nie dawał mu wylecieć z Lwiej Skały.
Nala-Kopa... Nie męcz tego biednego motyla.-Odezwała się w końcu mama.
Kopa-Ale mi się nuuuuuudzi.-Ziewnął i dał motylowi odlecieć.
Nala-To weź Kiarę na spacer.-Spojrzała na mnie.
Kopa-Ech....No dobrze.-Podszedł do mnie i chwycił w psyk.-Idę na łąkę. Tą blisko wodopoju.
Więc poszliśmy na łąkę. Gdy tam dotarliśmy mój starszy braciszek położył mnie na trawie.
Kopa-No Kiara co chcesz robić?-Usiadł i zapytał się.
Spojrzałam się na motyla który wylądował na kwiatka blisko nas. Zaśmiałam się i próbowałam stanąć. Niestety, gdy tylko się podniosłam od razu przewróciłam się.
Kopa-Heh.Pewnie chcesz chodzić? Poczekaj pomogę Ci.-Chwycił mnie w pysk i trzymał mnie tak jakbym stała. Po paru minutach puścił mnie. Stałam nie ruchomo z drżącymi łapkami. Po chwili gdy się uspokoiłam położyłam łapkę do przodu. Kiedy nic się nie stało położyłam drugą. Zaczęłam powolutku chodzić. Kopa był szczęśliwy i z uśmiechem patrzał jak zbliżam się do motylka.
Kopa-Świetnie Kiara! Pięknie! Chodzisz!-Powiedział uradowany.
Spojrzałam się na niego z uśmiechem. Kiedy byłam blisko motyla, owad odleciał tuż nad moją głową. Nie przestawałam się na niego patrzeć.
Potem nauczyłam się biegać truchtem. Bawiliśmy się z Kopą doskonale! Najpierw w berka, a potem w wyścigi. Kopa dał mi wygrać. Gdy zaczęło się już robić późno wróciliśmy powoli na Lwią Skałę. Ja chodziłam na własnych łapach. W połowie drogi byłam już zmęczona i nie mogłam dalej iść to mój brat chwycił mnie i poszliśmy już szybciej do domu. Tam Kopa opowiedział o tym co się zdarzyło i pobiegłam nawet truchtem do babci Sarabi. Wszyscy byli ze mnie dumni tak samo z Kopy. Pomógł mi trochę w nauczeniu się chodzić. Kopa to najlepszy brat na świecie!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorrka że taki krótki, ale nie miałam zbytnio pomysłu. Ten post miał być nawet wczoraj, lecz nie miałam czasu na pisanie. No dobrze to tylko tyle i czekam na przynajmniej 2 komentarze!
sobota, 8 lutego 2014
środa, 5 lutego 2014
Rozdział.01: Narodziny z punktu wiedzenia mamy oraz taty.
Dzień ten należał do tych których chce się tylko leżeć przed wodopojem. Moja mama Nala, wraz z moim tatą Simbą oraz mym bratem Kopą spacerowali po Lwiej Ziemi. Mama bardzo źle się czuła, lecz nie wykazywała tego. Starała się uśmiechać, śmiać i rozmawiać. W pewnej chwilki z jękiem usiadła na ziemi. Tata oraz Kopa oczywiście stanęli.
Nala-Kochanie... już... teraz.... rodzę!-Jęknęła.
Simba-Co!?Dobrze biegnę po Rafiki'ego! Kopa zostań tu z mamą!-Krzyknął i od razu zaczął biec.
Tata biegł jak najszybciej potrafił, lecz już po 2 kilometrów łapy mu mdlały i był cały spocony. Jak już wcześniej mówiłam: w ten dzień chce się tylko leżeć przy wodopoju. Wszedł na równiny gdzie prawie w ogóle nie rosła trawa. Ciepły piasek palił go w łapy i śmiesznie podskakiwał. Kamyczki kuły go w łapy i z trudem dobiegł do baobabu. Kiedy wszedł do domu mandryla wysapał tylko te trzy słowa:
Simba-Nala.....rodzi....szybko!-sapał.
Rafiki pokiwał głową i pobiegł z a tatą. W końcu po godzinie Simba znalazł się znów przy żonie. Kopa siedzial przy mamie, trzymał ja za łapę i lizał. Szaman kazał wszystkim, oprócz oczywiście Nali, pójść na Lwią Skałę. Wtedy wszystko poszło gładko. Narodziłam się już półgodziny po przybyciu Simby z Rafikim. Mama powiedziała że byłam piękną, małą, puchatą kulką.
Następnego dnia odbyła się moja prezentacja. O świcie gdy tylko słońce rozlało swe promienie na Lwią Ziemię, wszystkie zwierzęta podążyły na Lwią Skałę.
"Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Noc, z dala wzywa cię duch, życia
Oh, oh, iyo
Mamela
Oh, oh, iyo
Ubukhosi bo khokho
We ndodana ye sizwe sonke
Nic nie przeszkodzi ci już
Nie trać wiary w swą moc
W swą moc.
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Duch żyje w nas (Hela hey mamela, hela)
Duch nami lśni (Hela hey mamela, hela)
Pilnuje z nieba (Hela hey mamela, hela)
Biegu nocy, dni (Hela hey mamela, hela)
Na straży prawdy (Hela hey mamela, hela)
Na straży praw (Hela hey mamela, hela)
W twoim spojrzeniu (Hela hey mamela)
Duch żyje w nas
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Duch żyje w nas
Duch żyje w nas (Hela hey mamela, hela)
Duch nami lśni (Hela hey mamela, hela)
Pilnuje z nieba (Hela hey mamela, hela)
Biegu nocy, dni (Biegu nocy, dni)
Na straży prawdy (Hela hey mamela, hela)
Na straży praw (Hela hey mamela, hela)
W twoim spojrzeniu
Duch żyje w nas
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Duch żyje w nas"
Nala-Kochanie... już... teraz.... rodzę!-Jęknęła.
Simba-Co!?Dobrze biegnę po Rafiki'ego! Kopa zostań tu z mamą!-Krzyknął i od razu zaczął biec.
Tata biegł jak najszybciej potrafił, lecz już po 2 kilometrów łapy mu mdlały i był cały spocony. Jak już wcześniej mówiłam: w ten dzień chce się tylko leżeć przy wodopoju. Wszedł na równiny gdzie prawie w ogóle nie rosła trawa. Ciepły piasek palił go w łapy i śmiesznie podskakiwał. Kamyczki kuły go w łapy i z trudem dobiegł do baobabu. Kiedy wszedł do domu mandryla wysapał tylko te trzy słowa:
Simba-Nala.....rodzi....szybko!-sapał.
Rafiki pokiwał głową i pobiegł z a tatą. W końcu po godzinie Simba znalazł się znów przy żonie. Kopa siedzial przy mamie, trzymał ja za łapę i lizał. Szaman kazał wszystkim, oprócz oczywiście Nali, pójść na Lwią Skałę. Wtedy wszystko poszło gładko. Narodziłam się już półgodziny po przybyciu Simby z Rafikim. Mama powiedziała że byłam piękną, małą, puchatą kulką.
Następnego dnia odbyła się moja prezentacja. O świcie gdy tylko słońce rozlało swe promienie na Lwią Ziemię, wszystkie zwierzęta podążyły na Lwią Skałę.
"Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Noc, z dala wzywa cię duch, życia
Oh, oh, iyo
Mamela
Oh, oh, iyo
Ubukhosi bo khokho
We ndodana ye sizwe sonke
Nic nie przeszkodzi ci już
Nie trać wiary w swą moc
W swą moc.
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Duch żyje w nas (Hela hey mamela, hela)
Duch nami lśni (Hela hey mamela, hela)
Pilnuje z nieba (Hela hey mamela, hela)
Biegu nocy, dni (Hela hey mamela, hela)
Na straży prawdy (Hela hey mamela, hela)
Na straży praw (Hela hey mamela, hela)
W twoim spojrzeniu (Hela hey mamela)
Duch żyje w nas
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Duch żyje w nas
Duch żyje w nas (Hela hey mamela, hela)
Duch nami lśni (Hela hey mamela, hela)
Pilnuje z nieba (Hela hey mamela, hela)
Biegu nocy, dni (Biegu nocy, dni)
Na straży prawdy (Hela hey mamela, hela)
Na straży praw (Hela hey mamela, hela)
W twoim spojrzeniu
Duch żyje w nas
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Duch żyje w nas"
Rafkiki stał na Lwiej Skale, a gdy mama wraz z tatą i ze mną (ja byłam w pysku mamy) odebrał mnie i podniósł do góry na głowami zwierząt. Bałam się ze stary szaman mnie puścił, ale po chwili poczułam że trzyma mnie mocno. Nie tracąc ani chwili, bez zastanawiania się zaczęłam się bawić w powietrzu.
Potem Rafiki posmarował mnie sokiem z owoca.
Subskrybuj:
Posty (Atom)