niedziela, 6 lipca 2014

Przepraszam...

Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. Niestety, ale ten blog i chyba moje inne zostaną zawieszone. Raczej na zawsze.... Lecz nie martwcie się! Założyłam kolejnego bloga, on będzie ( raczej ) lepszy i będzie się ciągnąć dłużej i dłużej.... No, a jaki to jest blog? Jest on o rządach Kiary i Kovu, a dokładniej o ich dzieciach. No dobrze. Zapraszam na http://krol-lew-4-rzady-kiary-i-kovu.blogspot.com/
Nowa notka pojawi się już DZIŚ!! 

Ps. Blogi zostawię, bo może do nich wrócę w co wątpię. 

poniedziałek, 31 marca 2014

Zawieszony

Przepraszam Was, ale zawieszam bloga. Nie martwcie się że na zawsze. Na pewno za tydzień, dwa, góra trzy będą znów pojawiać się nowe notki c; Powodem jest mój nowy blog: http://lwica-uchawi.blogspot.com/
Muszę tam trochę popracować. Napisać parę notek, zrobić dyplomy itp. Trzymajcie się i do zobaczenia ;)



( Coś na uszczęśliwienie ;))

sobota, 29 marca 2014

Rozdział.05: " Co to ma znaczyć?!"

Następnego dnia późno wstałam. Gdzieś około 10:30. Byłam raczej zmęczona po wczorajszej zabawie. Dzisiaj czekam na na więcej! Szybko podniosłam się i przeciągnęłam. Mama właśnie myła Kopę. Zachichotałam. Napiłam się mleka mamy po czym szybko wybiegłam z groty mówiąc że idę się bawić i wrócę o 16:30. Mama tylko skinęła głową. Wesoła  biegłam przez polankę i łąkę, aż w końcu dotarłam do Tajnego Miejsca. Weszłam tam i gdy znalazłam się w środku zdziwiłam się. W norze nie było nikogo! Pomyślałam że może są nad wodopojem. Dziś był taki dzień w którym chętnie idzie się wykąpać. Szybko wyszłam z Tajnego Miejsca i pobiegłam nad wodopój. Nie było ich! Same zebry, antylopy i żyrafy! Rozczarowana poszłam na łąkę. Gdy doszłam zobaczyłam Kopę z jakąś nieznajomą lwiczką. Bawili się. Szybko skryłam się za kamieniem. Zaczęłam ich podsłuchiwać.
Kopa-Hahha!! Vitani nie łapiesz mnie!-Uciekał przed Vitani.
Vitani-Ehe! Akurat!-Zawołała i naskoczyła na Kopę.
Lwiątka zaczęły się śmiać. Lewek zepchnął z siebie lwiczkę i powiedział jej coś na ucho. Obydwoje zachichotali. Nagle stało się coś czego sie w ogóle nie spodziewałam. KOPA POLIZAŁ PO POLICZKU VITANI, A ONA GO PRZYTULIŁA!!



Byłam zdziwiona.Już chciałam krzyknąć "Co to ma znaczyć?!", ale pohamowałam się. Upadłam na ziemie. Nie mogłam w to uwierzyć. Kopa ma dziewczynę! Zaśmiałam się. Ups..... Usłyszeli mnie. Nie było najmniejszych szans na ucieczkę bo nowa "dziewczyna" Kopy była szybka i zwinna. Naskoczyła na mnie. Zdezorientowana patrzałam na wściekłego brata.
Kopa-Kiara!-Zawołał pełen gniewu- Dlaczego nas podsłuchiwałaś!? A jeżeli coś powiesz rodzicom to.....-przerwałam mu.
Kiara-A dlaczego nie mogą się dowiedzieć?-Próbowałam zepchnąć lwiczkę z grzywką, lecz ona była zbyt ciężka.
Kopa nie wiedział co odpowiedzieć. Spojrzał w oczy Vitani i westchnął.
Kopa-Bo....bo ona jest z Złej Ziemi..-Bąknął-Ale proszę nie mów rodzicom!
Byłam zszokowana. ZŁA ZIEMIA?! Tam są te złe lwy i..... dużo innych strasznych rzeczy. Spojrzałam zła na brata, lecz obiecałam mu że nie powiem. I tak będzie... Dotrzymam słowa. Pomarańczowy odetchnął, a niebieskooka zeszła ze mnie. Później zaczęliśmy się razem bawić. Vitani była superowa! I tak także staliśmy się najlepszymi przyjaciółkami.


Razem bawiliśmy się w berka, chowanego i wyścigi. Było extra! Ale niestety musiałam wracać o 16:20. Lecz i tak zabawa było bardzo fajnie!

__________________________________________________________________________

Sorry że krótka i bezsensu, ale musiałam coś napisać.


czwartek, 27 marca 2014

Rozdział.04: Zabawa!

Ahhh... Nie mogłam wychodzić nad wodopój, ale mogłam na łąkę! Dobre i to! Chociaż chętnie w taki upał bym popluskała się z moimi przyjaciółmi, ale co poradzić. No dobrze zacznijmy....

Właśnie piłam mleko. Kopa był z tatą na lekcji i bardzo dobrze. Przynajmniej nie będzie mnie wkurzać przez godzinę! Kiedy najadłam się wystarczająco spojrzałam na mamę słodkimi oczami.
Kiara-Mamusiu.... Mogę iść się bawić?- Zapytałam - Poznałam przyjaciół.... I obiecuję że wrócę szybciej!
Nala-Ech.... Dobrze kochanie, ale wróć o 16:00! Ani chwili dłużej!-Posłała mi złe spojrzenie, ale po chwili się uśmiechnęła.- I nie idź nad wodopój. Nie możesz...
Kiara- Dobrze, dobrze!
Przytuliłam Nalę i pobiegłam szybko do tajnego miejsca. Była 10:30 więc miałam tylko sześć godzin i pół. Poszłam też na chwilkę nad wodopój. Nie żeby złamać zakaz rodziców czy coś w tym stylu, ale  prostu pić mi się chciało. W końcu dotarłam. W norze był Busara, Moyo i Uchawi. Bawili się w ciuciubabkę.
Kiara-Hejka!- Uśmiechnęłam się przyjaźnie do wszystkich.
Lwiątka- Hej!-zawołali razem.
Uchawi-Chcesz się bawić z nami?-zapytała po chwili.
Kiara-Jasne!-Podskoczyłam- Ja łapię!
Zamknęłam oczy i chodząc niepewnie starałam się kogoś złapać. Szłam w jedną stronę że walnęłam w kamień. Trochę bolało. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja z nimi. Po około 5 minutach złapałam Moyo. Lewek nie miał jak uciec, ponieważ wlazł w kąt.
Kiara- Kogoś mam!-Dotknęłam lwiątka.
Busara-A kogo? Jeśli dobrze powiesz to on będzie łapać!
Kiara-Hmmm....-Poczułam grzywkę lewka- To... Moyo! Tak to on! On ma taką miękką grzy....-Ugryzłam się w język.
Kremowy wraz z brązową zaczęli się chichrać, a ja razem z Moyo siedzieliśmy cicho i patrzeliśmy się na siebie.
Kiara-Przepraszam...-szepnęłam nieśmiało i opuściłam łepek.
Moyo-Nic się nie stało!-Także szepnął, lecz głośniej.
Wtedy do nory weszła Nzuri. Uśmiechnięta i wesoła.
Kiara- Co się stało że taka wesoła jesteś?-Zapytałam szybko.
Nzuri- Jak to co? Dziś taki piękny dzień!- W podskokach podeszła do Busary i Uchawi.
Patrzałam na nią nie wiedząc o co chodzi. Musiało się coś wydarzyć.
Moyo-Ona jest chyba najbardziej wesołym lwem na Lwiej Ziemi.- Powiedział do mnie- Jest optymistką każdego dnia. Nawet jeśli pada i nic jej nie wychodzi.
Uśmiechnęłam się do Nzuri patrzącej na mnie.
Kiara-Może pójdziemy na łąkę? Ścigamy się?
Busara-Okej!-Zawołał i wszyscy ruszyli- Ja i tak wygram!
Biegliśmy szybko że kurzyło się za nami. Wszyscy mówili że oni wygrają, lecz Moyo był cicho. Ja także. Skupiliśmy się tylko na wyścigu. I przez to byliśmy pierwsi. Trzecia była Nzuri, potem Uchawi, a na końcu Busara. Może to przez to że on ciągle mówił że wygra i to najgłośniej ze wszystkich? Nie mam bladego pojęcia. Kremowy do końca dnia był jakiś zły. Pewnie za ten wyścig. Teraz bawiliśmy się w berka. Ja goniłam pierwsza. Później złapałam Nzuri. Zabawa znudziła nam się jak Busara zaczął gonić. On gonił najpóźniej. Bawiliśmy się wtedy znów w ciuciubabkę. Miła godziny, a my bawiliśmy się w najlepsze.... Nagle ..... Która godzina?! Uchawi odpowiada że około... 15:55! Szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i pobiegłam na Lwią Skałę. Bałam się że nie zdążę.... Udało mi się! Dwie minuty przed czasem! Mama z tata mnie pochwalili, a Kopa siedział smutny i zły. Tato powiedział mi że Kopa założył się z nim i mamą o to że nie będzie się bawił nad wodopojem przez 3 dni jak się spóźnię , a oni mu w zamian odpuszczą lekcje przez trzy dni! Kopa przegrał! Hahahaha!
_________________________________________________________________________
 Zapraszam na mój nowy blog: http://lwica-uchawi.blogspot.com/ (Jutro pierwszy rozdział! )
Jakby co blog nie będzie o tej Uchawi. Będzie on o magicznej lwicy która wygląda normalnie. Nazwałam ją tak bo imię Uchawi pasuje do niej i do bloga... Magiczna.

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział.03: Moi przyjaciele!

 Podrosłam i mam 3 miesiące! W końcu mogę sama wychodzić się bawić! Bez mamy, bez taty ani Kopy! SAMA! Jupi! Już z Kopą nie lubię wychodzić bo on robi się wkurzający. Mówi ciągle że jestem dzidzią bo piję mleko mamy, a on już nie pije bo ma 6 miesięcy. Albo ciągle ze mną walczy. Wkurza mnie on! No, ale dobra teraz nie gadamy o Kopie tylko o mnie. Rano szybko obudziłam mamę. 
Kiara-Mamo! Wstawaj! Mamooooo!-Szturchałam ją łapami w brzuch. 
Nala-Ach....Kiara! Która to godzina?-Zapytała mnie zaspanym głosem.
Kiara-Hmmmmm....Chyba ósma rano.....-Odpowiedziałam nieśmiało.
Nala-Ósma!? Kula,Tama,Jacob, wstawać na polowanie!-Zawołała mama wstawiając.
Ja szybko napiłam się mleka puki czas.
Kiara-Em...Mamo mogę się iść bawić? Ale sama? Bo obiecaliście że gdy będę miała 3 miesiące to będę mogła sama iść na polankę, lub nad wodopój.-Powiedziałam szybko.
Nala-Hmmm... Możesz, ale powiedz tacie że wychodzisz. Będzie się o Ciebie martwił....-Odpowiedziała wychodząc.
Kiara-Tato idę się bawić na polanę! Nie martw się o mnie-Krzyknęłam budząc wszystkich.
Simba-Co? Kiara! Gdzie idziesz!?-Nie wiedział o co chodzi.
Kiara-Bawić się!-Zawołałam wychodząc.
Tata już nic nie odpowiedział. Przynajmniej tak myślę bo mogłam nie usłyszeć... Ale to nic! Byłam zachwycona wszystkim i wszystkimi! Choć na tej polanie bardzo dużo razy to czułam że jestem tu pierwszy raz.

Bawiłam się z motylkiem który siadł na listku i biegałam po całej łące. Później poszłam popływać nad wodopój i wspinać się tam na drzewa. Było bardzo ciekawie, ale czułam się samotna. Wolałabym żeby był ktoś ze mną. Ale nie Kopa, ani mama, ani Simba. Ktoś w równym wieku ze mną. W oddali zauważyłam mamę. Podbiegłam do niej.
Kiara-Mamo!?-Zawołałam
Nala-Tak kochanie?
Kiara-Są tu jakieś inne lwiątka oprócz mnie i Kopy?-Zapytałam się
Nala-Oczywiście!-Odpowiedziała mi-Są na drugiej polanie. Tam gdzie są najczęściej zebry.
Kiara-Wspaniale! Dzięki mamo!-Otarłam się o jej przednią łapę i odbiegłam.
Biegłam szybko. Chciałam ujrzeć moich może nowych przyjaciół. W głowie wyobrażałam już sobie nasze wspólne zabawy. Nagle zobaczyłam pewną lwiczkę. Ona raczej też mnie zauważyła. Uśmiechnęła się kiedy stanęłam.

Zawołała kogoś. Nie wiedziałam kogo, ponieważ nie dosłyszałam, ale z krzaków wyszedł brązowy lewek. Było widać że są rodzeństwem. Drugie lwiątko spojrzało się na mnie. Uśmiechnęło się. Podeszłam wolnym krokiem do nich.
Kiara-Hej...-Przywitałam się nieśmiało.
Lewek-Witaj!-Zaczął bardziej śmielej niż ja.-Jestem Moyo*, a to moja siostra Uchawi*
Kiara-Ja jestem Kiara. Miło mi Was poznać.

(To jest Moyo)
Uchawi-Ty jesteś Kiara? Och , witaj księżniczko!-Ukłoniła mi się, wraz z bratem.
Ja przewróciłam oczami.
Kiara-Przestańcie! Jestem taka zwykła jak wy! Mój brat zasiądzie na tronie z czego się cieszę!-Powiedziałam.
Moyo-Aha...Ale to nie zmienia faktu że nie jesteś księżniczko.-Wstał.
Nic nie odpowiedziałam.
Uchawi-O! Kiara chcesz zobaczyć nasze Tajne Miejsce!?-Zawołała.
Moyo-Uchawi! CICHO!-Warknął-Musisz być taka wygadana?
Kiara-A gdzie jest to Tajne Miejsce?-Byłam bardzo ciekawa.
Moyo-Choć...-Westchnął.
Weszliśmy w krzaki. Tam była dziura w którą musiałam skoczyć. Na początku trochę się bałam, lecz Moyo złapał mnie za łapę.....Kiedy znaleźliśmy się na dole moim oczom ujrzało się piękne miejsce. Był tutaj mały wodopój, strumyczek i różnorodne rośliny. Były tu też inne lwiątka. Wszystkie patrzały się na mnie. Uchawi przedstawiła mi ich wszystkich. Były tu lewki o imieniu Moto*  i Busara*. Była także jedna lwiczka o imieniu Nzuri*. Po minucie z grupki wyszedł Busara z  nieufnym wzrokiem.
Busara-Poco wy ją tu przyprowadziliście?- Warknął do brązowych lwiątek- Nie znamy jej, więc nie może tu włazić!
Uchawi- Ale to jest księżniczka Kiara!-Zawołała.
Ja stałam cicho i patrzałam na to. Co miałam powiedzieć?
Busara- No i co z tego?-Posłał mi okropne spojrzenie.- Wypapla to miejsce każdemu!
Kiara- Wcale nie!- Wybuchnęłam.
Busara-Oooo.... Jednak umiesz mówić!-Zaśmiał się podle.
Kiara- No jasne!-Warknęłam i skoczyłam na lwiątko przewalając go na plecy z łatwością.
On przez chwilę patrzał na mnie zdezorientowany, ale po chwili wyrwał mi się z groźnym warknięciem.
Kiara-Haha! Jednak taki straszny nie jesteś!-Przybiłam piątkę Uchawi.
Po pięciu minutach reszta lwiątek przyszła się ze mną przywitać.

( Moto )



( Nzuri )


(Busara)

Kremowy, zły lewek nie odzywał się przez ten dzień więcej do mnie w zły sposób. Nawet był fajny. Bawiliśmy się do wieczora w berka i chowanego! Gdy wróciłam do domu późnym wieczorem dostałam ochrzan od rodziców i zabronili mi wychodzić nad wodopój przez jeden dzień! To nie fair!

_________________________________________________________________________________

Przepraszam że bardzo dłuuuuuugo nie pisałam, ale pomysłów było brak! Na 100 procent w czwatrek pojawi się nowa notka!

Tłumacz:
Uchawi- Magia/magiczna/magiczny
Moyo-Serce
Moto-Ogień
Nzuri-Piękna
Busara-Mądry

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 02: Moje pierwsze kroczki

Wszyscy na Lwiej Ziemi byli zachwyceni mną. Ciągle podchodzili do mnie i pytali się jak się czuje, czy mogą mnie potrzymać itp. Trochę mnie denerwowało, lecz przyznaję: było miło być oczkiem w głowie wszystkich lwic. Minęły 3 tygodnie. Leżałam przy brzuchu mamy i patrzałam jak Kopa goni motyla który wleciał przypadkiem do groty. Nie dawał mu wylecieć z Lwiej Skały.
Nala-Kopa... Nie męcz tego biednego motyla.-Odezwała się w końcu mama.
Kopa-Ale mi się nuuuuuudzi.-Ziewnął i dał motylowi odlecieć.
Nala-To weź Kiarę na spacer.-Spojrzała na mnie.
Kopa-Ech....No dobrze.-Podszedł do mnie i chwycił w psyk.-Idę na łąkę. Tą blisko wodopoju.
Więc poszliśmy na łąkę. Gdy tam dotarliśmy mój starszy braciszek położył mnie na trawie.
Kopa-No  Kiara co chcesz robić?-Usiadł i zapytał się.
Spojrzałam się na motyla który wylądował na kwiatka blisko nas. Zaśmiałam  się i próbowałam stanąć. Niestety, gdy tylko się podniosłam od razu przewróciłam się.
Kopa-Heh.Pewnie chcesz chodzić? Poczekaj pomogę Ci.-Chwycił mnie w pysk i trzymał mnie tak jakbym stała. Po paru minutach puścił mnie. Stałam nie ruchomo z drżącymi łapkami. Po chwili gdy się uspokoiłam położyłam łapkę do przodu. Kiedy nic się nie stało położyłam drugą. Zaczęłam powolutku chodzić. Kopa był szczęśliwy i z uśmiechem patrzał jak zbliżam się do motylka.
Kopa-Świetnie Kiara! Pięknie! Chodzisz!-Powiedział uradowany.
Spojrzałam się na niego z uśmiechem. Kiedy byłam blisko motyla, owad odleciał tuż nad moją głową. Nie przestawałam się na niego patrzeć.

Potem nauczyłam się biegać truchtem. Bawiliśmy się z Kopą doskonale! Najpierw w berka, a potem w wyścigi. Kopa dał mi wygrać. Gdy zaczęło się już robić późno wróciliśmy powoli na Lwią Skałę. Ja chodziłam na własnych łapach. W połowie drogi byłam już zmęczona i nie mogłam dalej iść to mój brat chwycił mnie i poszliśmy już szybciej do domu. Tam Kopa opowiedział o tym co się zdarzyło i pobiegłam nawet truchtem do babci Sarabi. Wszyscy byli ze mnie dumni tak samo z Kopy. Pomógł mi trochę w nauczeniu się chodzić. Kopa to najlepszy brat na świecie!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorrka że taki krótki, ale nie miałam zbytnio pomysłu. Ten post miał być nawet wczoraj, lecz nie miałam czasu na pisanie. No dobrze to tylko tyle i czekam na przynajmniej 2 komentarze! 

środa, 5 lutego 2014

Rozdział.01: Narodziny z punktu wiedzenia mamy oraz taty.

Dzień ten należał do tych których chce się tylko leżeć przed  wodopojem. Moja mama Nala, wraz z moim tatą Simbą oraz mym bratem Kopą spacerowali po Lwiej Ziemi. Mama bardzo źle się czuła, lecz nie wykazywała tego. Starała się uśmiechać, śmiać i rozmawiać. W pewnej chwilki z jękiem usiadła na ziemi. Tata oraz Kopa oczywiście stanęli.
Nala-Kochanie... już... teraz.... rodzę!-Jęknęła.
Simba-Co!?Dobrze biegnę po Rafiki'ego! Kopa zostań tu z mamą!-Krzyknął i od razu zaczął biec.
Tata biegł jak najszybciej potrafił, lecz już po 2 kilometrów łapy mu mdlały i był cały spocony. Jak już wcześniej mówiłam: w ten dzień chce się tylko leżeć przy wodopoju. Wszedł na równiny gdzie prawie w ogóle nie rosła trawa. Ciepły piasek palił go w łapy i śmiesznie podskakiwał. Kamyczki kuły go w łapy i z trudem dobiegł do baobabu. Kiedy wszedł do domu mandryla wysapał tylko te trzy słowa:
Simba-Nala.....rodzi....szybko!-sapał.
Rafiki pokiwał głową i pobiegł z a tatą. W końcu po godzinie Simba znalazł się znów przy żonie. Kopa siedzial przy mamie, trzymał ja za łapę i lizał. Szaman kazał wszystkim, oprócz oczywiście Nali, pójść na Lwią Skałę. Wtedy wszystko poszło gładko. Narodziłam się już półgodziny po przybyciu Simby z Rafikim. Mama powiedziała że byłam piękną, małą, puchatą kulką.

Następnego dnia odbyła się moja prezentacja. O świcie gdy tylko słońce rozlało swe promienie na Lwią Ziemię, wszystkie zwierzęta podążyły na Lwią Skałę.
"Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala

Noc, z dala wzywa cię duch, życia
Oh, oh, iyo
Mamela
Oh, oh, iyo

Ubukhosi bo khokho
We ndodana ye sizwe sonke

Nic nie przeszkodzi ci już
Nie trać wiary w swą moc
W swą moc.

Hela hey mamela
Hela hey mamela
Hela hey mamela
Hela hey mamela

Duch żyje w nas (Hela hey mamela, hela)
Duch nami lśni (Hela hey mamela, hela)
Pilnuje z nieba (Hela hey mamela, hela)
Biegu nocy, dni (Hela hey mamela, hela)
Na straży prawdy (Hela hey mamela, hela)
Na straży praw (Hela hey mamela, hela)
W twoim spojrzeniu (Hela hey mamela)
Duch żyje w nas

Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala

Duch żyje w nas

Duch żyje w nas (Hela hey mamela, hela)
Duch nami lśni (Hela hey mamela, hela)
Pilnuje z nieba (Hela hey mamela, hela)
Biegu nocy, dni (Biegu nocy, dni)
Na straży prawdy (Hela hey mamela, hela)
Na straży praw (Hela hey mamela, hela)
W twoim spojrzeniu
Duch żyje w nas

Ingonyama nengw' enamabala
Ingonyama nengw' enamabala

Duch żyje w nas"


Rafkiki stał na Lwiej Skale, a gdy mama wraz z tatą i ze mną (ja byłam w pysku mamy) odebrał mnie i podniósł do góry na głowami zwierząt. Bałam się ze stary szaman mnie puścił, ale po chwili poczułam że trzyma mnie mocno. Nie  tracąc ani chwili, bez zastanawiania się zaczęłam się bawić w powietrzu. 
Potem Rafiki posmarował mnie sokiem z owoca.